top of page

Szum Północy i Dźwięk Fiordów cz.1

  • Zdjęcie autora: Kasia Gacek-Duda
    Kasia Gacek-Duda
  • 17 wrz 2019
  • 2 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 23 wrz 2019

Krótki skok po oddech...


Tam - wśród czystego powietrza... najbardziej fascynujący jest strumień i dźwięk uderzającej wody o skały. To są dźwięki, których nie zapomnę...i nie mogę się doczekać dłuższej podróży do tego przepięknego kraju, która - mam nadzieję nastąpi bardzo szybko :) A owce...oczywiście są wszędzie :)




 


Przylot i wspaniałe powietrze...



Początkiem wrześnie wyjechałam z wikingiem na krótki wypad we dwoje...To był niezły cios fizyczny...niezły cios psychiczny ale też niezła dawka szczęścia. Celem był również flet norweski...oczywiście alikwotowy. Mimo tego, że budowa tego instrumentu jest niezwykle prosta i może go stworzyć każdy kto potrafi liczyć do 10 oraz ma minimum zdolności manulanych. Fakt że jest to instrument rodem z północy z bagażem swojej tradycji oraz FAKT, ze przywiozę go z Bergen pokonał wszystkie inne argumenty :)




Prom - Torvikbygd Jondai do Oddy.

Norweskie ceny to jednak w porównaniu z Warszawą czy Krakowem duży szok na dzień dobry.

Takim lekkiem szokiem z uśmiechem na ustach zakupiliśmy dnia pierwszego kawę i tzw. "zawijańca".

Koszt to około 100 polskich złotych :).

 

Zaraz po przyjeździe przeszliśmy kilka kilometrów do miejsca startu na język Trola..przy okazji dowiedzieliśmy się, że trzykilometrowy przejazd autobusem będzie kosztować nas około 300 polskich zł. :) nie skorzystaliśmy....efekt - obraz poniżej.


Po częściowo - nie przespanej nocy - próbowałam z Leszkiem przepakować plecak. Ja miałam nieść jedzenie...a Leszek musiał nieść...: wszystko- łącznie z namiotem.

Tyssedal, miejscowość z której startowaliśmy na drogę Trolla.

13 km pod górę....z mega ciężkim plecakiem i padnięci po podróży.


W tym oto miejscu zanocowaliśmy w połowie drogi na Trolltungę.













Leszek - jego plecak mieści: kuchenke gazową, garnki, jedzenie, ciuchy, namiot, narzędzia, buty...i tak sobie idziemy pod górkę nieziemską ...
Leszek - jego plecak mieści: kuchenke gazową, garnki, jedzenie, ciuchy, namiot, narzędzia, buty...i tak sobie idziemy pod górkę nieziemską ...



W nocy udało się zebrać kilka suchych gałęzi dzięki którym mogliśmy się trochę ogrzać i odpocząć...

gwiazdy w Norwegii - coś pięknego. Niestety ta podróż odbywała się jeszcze bez mego kochanego A6300 dlatego zdjęcia tego postu nie oddają tego co przeżywaliśmy na żywo za "pan brat" z naturą.

Posiadaliśmy również kuchenkę gazową i serwis piknikowy co dało nam możliwość ciepłych śniadań podczas chłodnych i wilgotnych poranków.



W drodze na jezyk trola rozbiliśmy się na polanie. Z zebranych gałęzi i suchych krzaków rozpaliliśmy ogień.





Po dwóch godzinach czekania w kolejce...upragniony cel wypadu został zdobyty :)
Po dwóch godzinach czekania w kolejce...upragniony cel wypadu został zdobyty :)



W ciągu trzech dni choćby dotknięcie Norwegii jest niemożliwe...ale to niezwykłe, czyste powietrze....wspaniałe wodospady, woda...wszędobylskie owce i konie...domy których właściciele kochają naturę jest naprawdę wyjątkowym widokiem. Co odróżnia ten kraj od Polski to coś czego szukam od wielu lat - spokój, zwolnione tempo...cisza...a przede wszystkim ukłon w stronę przyrody! W Norwegii możesz rozłożyć namiot gdzie chcesz. Jedynym drapieżnikiem który może trochę dać CI w kość są...komary.

W Norwegii możesz pić dowoli wodę z każdego jeziora, każdego potoku...każdego strumienia...jest ona krystalicznie czysta i bardzo dobra.

Norwegowie to ludzie mający w sobie spokój i spełnienie...podczas zwiedzania Bergen nie zauważyliśmy aby ktokolwiek gdzieś pędził. Ludzie mają tu chyba dystans do życia - co zapewne czyni ich szczęśliwszymi :)


 










Herbata zawsze i wszędzie...




Bergen to w dwóch słowach: piękno i cisza.
cisza i piękno




 

Bergen.

Kawa o 7:00 - rześkość i specyficzny mimo zimna - ciepły klimat małych drewnianych kawiarenek.



Wszędzie trole :)


noc przed wylotem...



Dzień dobry Norwegio i niestety...do widzenia :)

 


i jeszcze ...moje wspomnienie...lubię wyjeżdżać z moimi instrumentami podręcznymi :)

W drodzę na Trolltungę. Odpoczynek przy dźwiękach fujary wielkopostnej



Ten opis to wspomnienia z września 2018 roku

 


A na zdjęciu poniżej podpunkt programu: Seljefløyte.
Udało się zakupić dobry instrument przy pomocy pewnej tubistki zajmującej się muzyką Norwegii w Bergen.

Opis tego instrumentu jak i jego dźwięki w kolejnych postach :)


Comments


bottom of page