Jeszcze dzień przed ustanowieniem kwarantanny nagrałam z Patrykiem psalm dziękczynny...
psalm, który prorokował czas oraz życie w nowej rzeczywistości, którą chwilę później ustanowił koronawirus.
Byłam zła, że odwołują koncerty, uważałam to za przesadę i nie rozumiałam powagi sytuacji...
Teraz od trzech tygodni żyję w nowym świecie...
Posłuchaj mego psalmu i wesprzyj mnie w tym trudnym czasie...Możesz udostępnić ten psalm w swoich mediach społecznościowych. Za każdy gest dziękuję.
Przez ostatnie 8 lat moje życie wyglądało jak szybki bieg z przeszkodami. Wraz z mężem mieliśmy marzenie o domku w górach, małym i przytulnym...aby je zrealizować nie mieliśmy wyjścia.
Zakasane rękawy i zero dyskusji, albo walczymy, albo dalej sobie żyjemy z dnia na dzień.
Wybór padł na walkę o naszą bazę życia gdyż "NIE WIADOMO CO PRZYNIESIE LOS" - te słowa pamietam...dzisiaj już wiem po co to wszystko się działo.
Zycie w Krakowie daje popalić pędem, dojazdami, pośpiechem i wyścigiem szczurów...
Po 5 latach w mieście Kraków - które bardzo kocham i uznaję za najbardziej niezwykłe i magiczne miasto w Polsce - nie dlatego, że akurat ja tam mieszkałam, ale dlatego, że życie tego miasta po pierwsze nie zamiera nigdy, a po drugie przekrój wydarzeń dotyczących sztuki szeroko pojętej jest niezmiennym punktem tutejszej egzystencji. Absolutnie nie jest nadużyciem nazywanie Krakowa miastem artystów. To miasto, które w "obwarzanku" głównego rynku dopuszcza wszystkie formy stroju, zachowań, zamiłowań i manifestów. Od zwykłych i niezwykłych ulicznych grajków po nieprawdopodobnych muzyków z całego świata, którzy przemierzają szlaki od filharmonii krakowskiej po kluby jazzowe czy teatr.
Pomnik wawelskiej polskości, wspaniała pamięć królewskich dworów po podziemne miasto ukazujące życie tejże części europy od średniowiecznych mitów i faktów po czasy dzisiejsze...i klimat iście europejski - czyli wszystkie języki świata, turyści z całego świata....jak i żydowski Kazimierz, który rozkochał mnie w sobie do nieprzytomności kuchnią, żydowskimi eventami w tym oczywiście Festiwalem Kultury Żydowskiej plus Shalom na Szerokiej...żydowską muzyką i muzyką klezmerską, która w środowisku ortodoksyjnych muzyków oczywiście należy do "obciachu" :)
Jak tu nie kochać Krakowa???? :)
Kraków jest wspaniały - ale dla mnie na trzy dni w tygodniu...a potem ucieczka do lasu..i w góry...czyli tam gdzie się urodziłam i wychowałam.
Dzień przed wigilią - poranek 2019. Pierwszy śnieg i radość dziecka.
Marzyłam o miejscu, gdzie mogę się realizować artystycznie, gdzie mogę tworzyć wieczorną porą ...
ćwiczyć, malować, robić zdjęcia...filmiki...śpiewać.
Poranek w górach
Leszek marzył o miejscu, gdzie będzie mógł realizować m.in swoje drwalskie pasje :)
W przedziwny sposób w ciągu roku wszystko się udało...
Cud przeganiał cud, a nasze miejsce na ziemi mimo wcześniejszych zgliszczy zaczęło przypominać maleńką iskrę nadziei...
Po drodze pojawiło się mnóstwo przeciwności...zepsute auta, a tu trzeba na koncerty z bagażem nietęgim dojeżdżać - przewozić córeczkę z Krakowa do Wieliczki, załatwiać jedno i drugie...
Nasza codzienność to było wstawanie o 6 i spotykanie się w domu o 19...w stanie umysłu "padniętym".
W świecie trudnym do ogarnięcia pojawiło się mnóstwo dobrych ludzi. Byliśmy w szoku jak wiele osób nam pomagało w działaniu...może kiedyś napiszę posta o ludziach, którzy nam pomogli...
Ale wracając do tematu:
Zmęczeni krakowskimi dojazdami, przewożeniem córeczki z punktu A do punktu B...swoją pracą ...życiem w samochodzie - doszliśmy do naszego domku.
W 2019 roku tuż przed wigilią memu mężowi udało się doprowadzić dom do stanu używalności...
Mogliśmy już coś ugotować, mieliśmy gdzie spać..
Ilość pracy była jednak tak przygniatająca, że dwa dni przed wigilią chcieliśmy jednak wracać do Krakowa.
Już prawie spakowani mieliśmy spędzić ostatnią noc w naszym domku...
AŻ TU NAGLE - :D
Budzimy się rano dzień przed wigilią, a za oknem delikatnie pruszy przepiękny cichy śnieżek...
Gdy to zobaczyliśmy spojrzeliśmy na siebie i powiedzieliśmy - o nie - zostajemy tu! Córeczka przytaknęła bardzo szczęśliwa. Zaczeliśmy działać i ...udało się. W wigilię o 17:00 Leszek jeszcze wycinał miejsce pod indukcje w blacie...perypetii było więcej...Córeczka czekała na wigilię, więc nie było mowy o tym aby się nie wyrobić.
Podczas kolacji wszyscy popłakaliśmy ze szczęścia oraz życzyliśmy sobie pięknego roku...Każdemu życzę takich chwil.
Wigilia 2019
Nikt z nas nie przypuszczał, że za dwa miesiące ten domek będzie naszym głównym schronieniem przed koronawirusem.
Spieszyliśmy się i zastanawialiśmy się czemu tak szybko wszystko się udaje...
Tuż przed epidemią udało się wiele rzeczy, które miały być trudne do zrealizowania...zamontowano nam drewniane schody, udało się "ubić dechami" sypialnie i zrobić pokój dla naszej córeczki....
To wielkie błogosławieństwo i cud...<><
Jesteśmy wdzięczni, że możemy tutaj być...tu w górach na wysokości 830 m. n.p.m.
Jestem wdzięczna, że wstaje o 5 i idę biegać z moim husky.
Jestem wdzięczna, że rano oglądam wschód słońca, który jest mistyką poranka.
Jestem wdzięczna za morza chmur i niezwykłe kolory nieba...
Jestem wdzięczna za oddychanie świeżym powietrzem...
Jestem wdzięczna za słońce i wiatr oraz podmuch igiliwia, który tutaj brzmi jak orkiestra natury.
Jestem wdzięczna za Leszka i Jaśminkę! Bez nich nic nie ma sensu...
Przed nami jeszcze wiele lat pracy, ale najważniejsze, że możemy tutaj mieć swoje schronienie.
Gdziekolwiek jedziemy - tutaj możemy wrócić i przytulać się do drzew i zgłębiać wiedzę, która płynie z natury.
Córeczka o poranku...wita słońce.
Zgłębiać wiedzę o roślinach o drzewach o pogodzie, o swojskim jedzeniu... o tutejszych artystach, którzy tworzą unikalne na skale światową rzeczy. Którzy tworzą ręczną pracą unikatowe piękno.
Jest tu wiele gospodarstw dzielących się swoimi wyrobami...
To tutaj - na wsi czujesz smak życia.
Oj nie dla mnie codzienne przesiadywanie w knajpeczkach wśród rumoru...
Nie dla mnie bezsensowne wydawanie kasy na ulotne przyjemności...
Chcemy odczuwać życie i tworzyć je swoimi rękoma...serce będzie przewodnikiem.
Czy chcesz w to wierzyć czy nie - tutaj jedzenie ma inny smak.
Biały ser od gospodarza smakuje głębiej i intensywniej.
Bez zbędnych szczegółów dzielę się moimi widokami, fotografiami i pięknem jaki dają góry i ich przestrzeń. Wszystkie zdjęcia są robione przeze mnie. Podobnie jak filmiki. Przepraszam za amatorskość, ale myślę, że chociaż w ten jeden maleńki sposób podzielę się tym co powinno dać nadzieje osobom, które boją się podejmować trudne decyzje w swym życiu...
Warto iść za głosem serca mimo przeciwności losu...
CHCIAŁAM PODZIĘKOWAĆ SERDECZNIE PANU KRZYSZTOFOWI WOJDONOWI ZA WSPARCIE PRZY WSKRZESZENIU TEGO BLOGA - TO NIESAMOWITA SPRAWA...W TYM CZASIE - KIEDY NAM ARTYSTOM POZOSTAJE TYLKO CZEKANIE - POJAWIAJĄ SIĘ ANIOŁY...
DZIĘKUJĘ!!!!
コメント