Moi drodzy, mam taką myśl, że może kiedyś będzie Was tu więcej...i mój blog/vlog będzie chętnie czytany przez osoby lubiące ciekawostki fletowe, leśne, przyrodnicze...
Od niedawna prowadzę bloga - ale przyznaję, że to niezwykła sprawa..
Dużo lepiej czuję się po przelaniu pewnych emocji właśnie tutaj...ale oprócz pisania postanowiłam również mówić. Wybaczcie mi proszę nagranie z telefonu :) ALe to jest zupełnie spontaniczna sprawa...
Przyszła dziś do mnie piszczałka...i z wrażenia i radości rozbiłam talerz z sałatką ...a potem z żalu uciekłam do laaaa....ogrodu leśnego pod domem i postanowiłam się podzielić refleksją.
A poniżej - Jaśminka - córeczka, ćwicząca na pierwszej piszczałce Marka Bzowskiego sprzed 12 lat...
Pięknie rzeźbiona przez żonę Marka...
Zobaczymy czy fletowe dziedzictwo przejdzie na maleńką...:) Może tak, może nie :)
A oto poniżej ta najnowsza .... :) próbka brzmienia :)
Jest mi niezmiernie miło, że piszczałka Ci się spodobała i poprawiła Ci humor. Za każdym razem, gdy wysyłam instrument towarzyszy mi lekki niepokój, czy spełni oczekiwania osoby, która będzie na nim grała. Tak było też w tym przypadku, tym bardziej, że byłaś przyzwyczajona do poprzedniej piszczałki.
Miło usłyszeć jej dźwięki w Twoim wykonaniu. Twoje słowa poprawiły mi bardzo humor, przed chwilą skończyłem szyć sobie maseczkę. Ta epidemia przygnębia chyba każdego. Dziękuję!